Praca w czasach zarazy

Stereotypowy programista najchętniej zaszyłby się w swojej jaskini i warczał na przechodniów, gdy znajdą się zbyt blisko.

Obudzeni w nowej rzeczywistości pracy z przytulnego domu, odczuwają namiastkę raju, jednak nad głowami ciągle brzęczą im te same, nieznośne osy – coś nie działa tak, jak powinno, jakieś zadanie wypadałoby zrobić na już – po prostu zawsze ktoś czegoś chce. Aż kusi żeby udać, że „komunikator mi nie działał, więc nie mogłem odczytać twojej wiadomości, sorry”, co nie jest za bardzo możliwe gdy widzimy się twarzą w twarz.

Komunikatorów internetowych jest niezliczona ilość, każdy ma szeroką gamę narzędzi do łączenia ludzi na odległość. Jednak wysłane zdania, nawet okraszone emotikonami, nie oddają w pełni prawdziwego, ludzkiego kontaktu. Nie możemy też utrzymywać stałego połączenia przy pomocy kamerek – w końcu to home office i różne rzeczy mogą dziać się w tle. Nie mamy tutaj kontroli nad domownikami naszych współpracowników, o których prywatność należy zadbać, bo być może nie życzą sobie być widzianymi przez naszych kolegów (czy słyszanymi, gdy zapraszają na pyszny, domowy obiad).

Skąd przyszliśmy, czyli komunikacja face-to-face

Widząc się nawzajem jesteśmy w stanie kontrolować nasz przekaz zdecydowanie lepiej. Ton głosu, mimika twarzy, gesty - ta cała komunikacja niewerbalna działa cuda, nawet teraz, gdy wszystko jest skomputeryzowane i automatyczne, a maszyny niedługo zabiorą nam pracę.

Albert Mehrabian podzielił przekaz w komunikacji międzyludzkiej na trzy składowe: treść wypowiedzi, brzmienie głosu (głośność, intonacja słów, pauzy, przejęzyczenia) i komunikację niewerbalną właśnie. Sformułował zasadę 7-38-55 – reprezentuje ona procentowy udział składowych w komunikacji:

  • Tylko 7% stanowi treść wypowiedzi
  • 38% brzmienie głosu
  • 55% komunikacja niewerbalna

Jako tester odczuwam to na co dzień w swojej pracy – jestem zmuszona przekazywać moim kolegom złe wieści na temat tego, że coś nie działa. Z ciężkim sercem podchodzę do ich stanowisk by móc opowiedzieć co jest nie tak. I chociaż muszę przerwać komuś pracę, to o wiele łatwiej jest nam się dogadać w ten sposób. Jestem też obdarzona żałośnie cichym głosikiem, więc w kontaktach jeden na jeden idzie mi o wiele lepiej. Dodatkowo w mowie pisanej nie lubię się rozdrabniać, piszę bardzo syntetycznie, więc dla moich rozmówców kontakt przez komunikatory wszelkiej maści jest nie lada zadaniem. Dlatego cenię sobie kontakt face-to-face ponad inne formy komunikacji. Jednak staram się jak mogę by dostosować się do obecnej sytuacji, kiedy to kontakt tego typu jest wręcz niemożliwy. Z resztą wszyscy musimy się jakoś odnaleźć, więc przynajmniej nie jesteśmy sami (teraz bardziej metaforycznie, niż fizycznie).

Co na to Agile?

I tu wchodzi on, cały w kombinezonie ochronnym przeciw wirusom – Agile. Metodyka wytwarzania oprogramowania wysoce odporna na wszelką zarazę. Gdy wyposaży się w tunele VPN, to nie ma przebacz – trzeba pracować dalej, już nie w ten sam, sprawdzony sposób, tylko w rozproszeniu.
Istnieją trzy stopnie separacji przy pracy zdalnej:

  1. Zdalne zespoły deweloperskie, które pracują razem, ale znajdują się w innej lokalizacji, niż reszta organizacji. W tym przypadku zarządzanie produktem jest oddzielone od jego rozwoju – właściciel produktu pracuje w odseparowaniu od zespołu deweloperskiego.
  2. Zdalni członkowie zespołów pracujący czasowo lub na stałe w fizycznym odseparowaniu od reszty zespołu. To jest stopień uznawany za prawdziwą pracę zdalną, który może się łączyć z typem pierwszym. 
  3. Zdalny zespół – na tym etapie jesteśmy. Najbardziej ambitny projekt, w którym staramy się pracować jakby nic się nie wydarzyło, pomimo tego, że każdy z nas siedzi w swoim własnym, prywatnym domu.

Nie wykluczamy istnienia innych typów, jednak nie czas teraz by się ich doszukiwać. Przyjrzyjmy się temu, jak zdalny zespół może pracować zgodnie z Manifestem Agile – przecież ceni on sobie ludzi i interakcje ponad procesy i narzędzia, a w obecnej sytuacji interakcje należy ograniczyć do minimum.

Teoria teorią, a życie życiem

Mój zespół radzi sobie doskonale, mówiąc nieskromnie. Każdy potrafi się zmobilizować aby stawić się na daily przez Skype, w natłoku codziennych zdarzeń wykorzystujemy też komunikator Rocket, e-maile idą w ruch kiedy tego potrzeba. Jednak najciekawsze dopiero przed nami, bo jak sobie dajemy radę w trakcie Sprint Review, Retrospektywy czy Planningu? Bardzo ciężko jest wyobrazić sobie te spotkania w odseparowaniu od zespołu, a mimo wszystko dobrze by było, gdyby odbywały się planowo i bez zbędnych zakłóceń.

Tutaj pomocne okazały się narzędzia takie jak Cisco Webex Meetings i Parabol. Firma Cisco ze względu na obecną sytuację szczodrze rozszerzyła swoją ofertę dla darmowych kont oraz oferuje licencję biznesową za darmo na 90 dni. Z powodzeniem używamy  tego programu w trakcie wymienionych spotkań. Ale co z Retrospektywą, zapytacie, przecież to spotkanie wymaga nieco więcej od współdzielenia ekranu i czatu do wymiany myśli. Nie będę trzymać dłużej w napięciu i przedstawię niesamowite narzędzie, stworzone na tę okazję – Parabol. Pozwala on zasymulować ćwiczenia, które pojawiają się w trakcie Retrospektyw, ale też tworzyć własne ich warianty. Bez problemu wielu uczestników na raz może je wykonywać, a następnie każdy dostaje e-maila z podsumowaniem spotkania. Jest to bardzo ciekawe narzędzie, które z powodzeniem zastąpiło nam tradycyjną tablicę, karteczki i markery w tym trudnym czasie. W czasie Planningu z kolei możemy użyć wirtualnych odpowiedników kart do Planning Pokera.

Dokąd zmierzamy, czyli złapmy bakcyla pracy zdalnej

Pomimo tego, że znaleźliśmy się w nowej rzeczywistości pracy z domu nagle, to w mojej ocenie radzimy sobie dość dobrze. Nasze doświadczenia w pracy z klientem zagranicznym przygotowały nas na obecne okoliczności, też szeroka gama narzędzi pozwala nam komunikować się i zachowywać ciągłość pracy pomimo tego, że nie widzimy się wzajemnie. Ma to swoje minusy, głównie dlatego, iż jesteśmy przyzwyczajeni do spotkań face-to-face. Jednak uważam, że z czasem nabierzemy doświadczenia aby komunikować się prawie równie tak dobrze, jak osobiście. W końcu reagowanie na zmiany to część słynnego Manifestu Agile, a zmiany, które nas dotknęły są całkiem spore.

Można powiedzieć, że strach ma wielkie oczy, ponieważ praca zdalna okazała się całkiem przyjemnym doświadczeniem. W moim odczuciu nie widzę specjalnej różnicy z face-to-face, czy bez (oczywiście mając na myśli tok pracy). Zadania wykonuję dalej, spotkania odbywają się planowo, jedynie nie muszę się na nie stawiać umalowana, ponieważ nie korzystamy z kamerek. Obawialiśmy się wielkiego potwora Frankensteina, czyli zlepka elementów tworzonych oddzielnie w prywatnych laboratoriach przez szalonych naukowców, a okazał się nie bardziej straszny, niż tworzony pod jednym dachem. Widzę to doskonale – jako tester zaglądam mu w oczy, zęby i gdziekolwiek się da.

Pozostaje nam tylko się odprężyć i przyzwyczaić. Być może nawet ciężko nam będzie powrócić do starych zwyczajów pracy razem w jednym miejscu, gdy sytuacja się wreszcie znormalizuje. Pozostaje nam życzyć sobie nawzajem dużo zdrowia, cierpliwości i do zobaczenia.

 

Karolina Sujecka
Junior Software Quality Control Engineer, Comarch

Skontaktuj się z ekspertem Comarch

Powiedz nam o potrzebach Twojej firmy. Znajdziemy idealne rozwiązanie.