Znalazłem się wśród rozbitków na wyspie. Tym razem nie bezludnej. Nie znamy języka, kultury i sposobu bycia tubylców. Najgorzej, jeśli okażą się ludożercami. Stanęliśmy przed dylematem: zaufanie i podjęcie dialogu, a może rywalizacja z tubylcami i pozostałymi rozbitkami o wspólne dobro?

Musimy decydować, którą z dróg wybrać. Przed nami różnorodne wyzwania. Ceną jest nasze życie. Każda minuta wymaga od nas, rozbitków, podejmowania szybkich i trafnych decyzji. Sytuacja jest zmienna: pojawiają się siejące ferment plotki (z czasem okazuje się, że nieuzasadnione), doskwiera nam brak jedzenia, tubylcy zapraszają nas do udziału w dorocznym święcie, co do którego mamy obawy, czy w finale nie złożą nas w ofierze, towarzyszą nam także bolesne chwile, jak śmierć jednego z naszych braci.

Cała moja przygoda na wyspie to tzw. symulacyjna gra szkoleniowa. Czasem taką tajemniczą wyspą jest firma.

Ani rynek, ani zespół nie jest skuteczny, dopóki nie ma w nim zaufania. A zaufanie –podobnie jak kapitał – może przynosić profity lub skazać organizację na porażkę. Czy otoczenie biznesowe okaże się „przedsiębiożercą”? Czy jest to zależne od reguł, jakimi będzie się kierować? Jaką strategię wybrać? Mój pobyt na wyspie pokazał, czym są relacje, jak się je buduje, co je może zniszczyć, czy zaufanie to czynnik gwarantujący sukces, czy istnieje relacja między zaufaniem a wynikami zespołu. Gra umożliwiła prześledzenie złożonego procesu budowania zaufania w grupie.

Z armii do biznesu

Metodę gier symulacyjnych, która już dawno sprawdziła się w wojsku, docenił także biznes. Gry zaczęły być coraz częściej stosowane w zarządzaniu firmą oraz planowaniu jej strategii. Mają charakter integracyjny, pomagają szlifować komunikację i współpracę w grupie oraz budować zgrany zespół. To trening osobistego rozwoju lub element wprowadzania nowych pracowników do firmy.

Pobyt na wyspie powiedział nam wiele o naszych charakterach. Jedna z osób na naszej wyspie reprezentowała postawę zachowawczą. W realnym świecie była dobra w swoim fachu, jednak trzymała się ściśle godzin pracy, podkreślała, że coś nie leży w zakresie jej obowiązków. A w grze musiała stawić czoła wyzwaniu, uruchomić w sobie zdolność elastycznego reagowania w nieprzewidzianych okolicznościach, przed którymi stanęliśmy jako rozbitkowie. Inny członek grupy był niesłowny, jednak posiadał umiejętność przekonywania. Zastanawialiśmy się, czy reprezentując nasze stanowisko na spotkaniu z tubylcami, nie zmieni powziętych ustaleń, przedkładając osobistą korzyść ponad dobro grupy.

– Gra symulacyjna to zbiór zadań i celów do zrealizowania w specjalnie wykreowanym świecie, który choć czasem jest metaforyczny czy abstrakcyjny, dobrze odzwierciedla wyzwania rzeczywistości biznesowej. Gra wymusza aktywność uczestników i rywalizację. Siłą biznesowych gier symulacyjnych jest to, że rywalizacja często ustępuje miejsca współpracy, a celem jest nie tyle wygranie z innymi uczestnikami gry, ile maksymalizacja wyniku osiąganego przez cały zespół, przy jednoczesnej maksymalizacji własnych osiągnięć. Szkolenie w formie gry symulacyjnej trwa dzień lub dwa, gra toczy się najczęściej w rundach, a każdą rundę wieńczy jej omówienie, które pozwala w kolejnym kroku poprawić działania i wyniki – opowiada Joanna Średnicka, szef działu projektowania gier z Pracowni Gier Szkoleniowych.

Gry symulacyjne mogą być alternatywą dla tradycyjnych szkoleń typu team building, a także elementem wyjazdu integracyjnego czy warsztatu strategicznego. Na przykład w Holandii urzędnicy zaangażowani w proces wdrażania reform rządowych biorą udział w symulacjach. Metody szkoleniowe mogą być różne, a ich wybór ma kluczowy wpływ na uzyskiwane rezultaty w procesie uczenia. Efektywność poszczególnych metod treningowych jest bardzo zróżnicowana i waha się między 5 a 90 proc. Czytanie pozwala na trwałe przyswojenie ok. 5 proc. wiedzy, natomiast najskuteczniejszą metodą gwarantującą 90-proc. skuteczność okazuje się aktywne uczenie innych lub możliwość błyskawicznego zastosowania zdobytych informacji. Skuteczność gier opiera się właśnie na natychmiastowym wykorzystaniu w praktyce zdobytej wiedzy.

Są trzy powody, dla których działy szkoleń i rozwoju najczęściej decydują się na przeprowadzenie gier dla pracowników swoich firm.

– Po pierwsze wtedy, gdy zależy im na bardzo skutecznym przekazaniu wiedzy. Na rynku istnieje szereg bardzo dobrych gier na temat zarządzania strategicznego, finansów dla niefinansistów czy zarządzania projektem. Coraz więcej firm decyduje się też na zaprojektowanie specjalnie im dedykowanych gier do szkoleń produktowych dla pracowników sprzedaży i obsługi klienta. Obok symulacji na zachodnich licencjach można też wykorzystać nasze rodzime projekty gier. Co ciekawe, polskie gry osiągają ogromne sukcesy w międzynarodowych konkursach projektowania gier szkoleniowych – zwraca uwagę Jagoda Gandziarowska-Ziołecka, członek Zarządu Międzynarodowego Stowarzyszenia Gier i Symulacji ISAGA.

Drugim celem wykorzystania gier w firmach jest wsparcie rozmaitych procesów, na przykład wtedy, gdy w firmie szykują się zmiany, a gra ma pomóc uczestnikom zrozumieć i zaakceptować proces przekształceń, kierunek strategiczny czy wygląd firmy po zmianach.

Tutaj przykładem może być jedna z firm telekomunikacyjnych, która wsparła proces wdrażania nowych wartości cyklem gier symulacyjnych dla pracowników. Jedna gra – jedna wartość. W ten sposób uczestnicy „bawili się” w grę o zaufaniu, w grę o skuteczności, o orientacji na klienta i grę o przedsiębiorczości.

Pozwoliło im to nie tylko na zapamiętanie, jakie wartości znajdują się na firmowej liście, ale przede wszystkim na doświadczenie na własnej skórze ich znaczenia dla współpracy, atmosfery w zespole i wydajności firmy. A już starożytni zauważyli, że tylko to, co samemu się przeżyje, można prawdziwie zrozumieć.

Trzecią potrzebą, na jaką odpowiadają gry, jest wzmocnienie współpracy w zespole. W Polsce współdziałanie i dostrzeganie wartości współpracy jest wciąż dużym wyzwaniem. – Decydującym się na wykorzystanie tego narzędzia doradzałabym ostrożność w prostym aplikowaniu zachodnich rozwiązań. Warto pamiętać, że polscy uczestnicy gier symulacyjnych mają swoją specyfikę. Na rynku zachodnim gry obecne są od bardzo dawna i pewnie każdy Amerykanin w swoim życiu przez jakąś symulację przechodził. Dla Polaków to wciąż raczej nowe i niecodzienne doświadczenie. Potrzebują zazwyczaj więcej czasu na wejście w daną sytuację i bardziej precyzyjnego zarysowania scenariusza. Trudno jednak trzymać dystans przez wiele godzin trwania gry. Bardzo szybko budzi się chęć rywalizacji i zwycięstwa. Nigdy nie zdarzyło się nam, by jakaś grupa zbojkotowała zaproponowaną jej rozrywkę – mówi Joanna Średnicka, która na Akademii Leona Koźmińskiego naukowo bada kwestie współpracy w polskich korporacjach.

Podczas szkolenia opartego na grze symulacyjnej, niezależnie od jego celu, nie może zabraknąć czasu na podsumowanie, które powinno zająć ok. 1/3 całego szkolenia. Bardzo istotne jest to, by domknięcie gry nastąpiło bezpośrednio po jej zakończeniu – doświadczenie ma tylko taką wagę, jak wyciągnięte z niego wnioski. Podczas podsumowania należy zastanowić się przede wszystkim, jak podjęte w trakcie gry decyzje mają się do rzeczywistości, w której działają uczestnicy. Tylko wtedy symulacja ma sens biznesowy.

Autor: Paweł Kozyra, Dyrektor Komunikacji w Comarch SA

Artykuł pochodzi z magazynu Nowoczesne Zarządzanie nr 1/2011.

Skontaktuj się z ekspertem Comarch

Określ swoje potrzeby biznesowe. My zaoferujemy Ci opiekę informatyczną i dedykowane rozwiązanie.

Przejdź do formularza